Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/235

Ta strona została przepisana.

— Otóż, ode mnie dostaniesz takie same kolczyki odezwała się hrabina, obecna całej tej rozmowie.
— Ależ, moja mamo, kolczyki ze szmaragdami i brylantami tej samej wody toć to jakie dziesięć czy dwanaście tysięcy franków, całoroczny prawie twój dochód.
A dobra Starckau, które mi wrócono!
— Doprawdy?
— I na które mam już nawet nabywcę. Cały ten kapitał będzie dla ciebie moja droga, dla was, moje dzieci; a czy go wam oddam w klejnotach, czy w złocie, na jedno wychodzi.
Nie chciałem być dłużnym siostrze Izy, ofiarowałem jej marmur wysokiej wartości, który Iza podjęła się przesłać siostrze.
W miesiąc potem, Iza miała kolczyki.
W sześć tygodni później, wracając ze spaceru z matką, niańką i dzieckiem, Iza rzekła do mnie jak najswobodniejszym tonem:
— Zgadnij, kogośmy dzisiaj spotkały.
— Nie wiem.
— Odgadnij.
— Czy kogo z moich znajomych?
— Z nazwiska tylko; ale tego nazwiska zapomnieć nie mogłeś.
Wymieniłem rozmaite osoby.
— Nigdy nie zgadniesz.
Ociągała się umyślnie czas niejaki, chcąc się doskonale upewnić, że może igrać bezkarnie z zaś-