Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/290

Ta strona została przepisana.

chcesz, dla niego, ona boginią! To wszystko czego jej trzeba.
„W obmyślanej, wyuczonej, uwydatniającej każdy wdzięk jej pozie, uśmiechnięta, bez osłon, oddaje się zachwyconemu szczęśliwcowi, i obserwuje ciekawem okiem jak też on kocha, porównywając wyraz tego z charakterystyką tamtego: o, bo to kobieta jest wybredną; bo dla jej zmysłów jak dla umysłu potrzebna rozwaga, porównania i kontrasty dziwne. Wieczorem takież same widowisko będzie miała z mężem, jutro znów z drugim kochankiem. Pewnego pięknego dnia, nie mówiąc im nawet dla czego, ot tak, z niechcenia, przestanie ich widywać, nie pozna przy spotkaniu, a choćby ucierpieli, choćby i umarli i wskutek tego, to i cóż, tem lepiej! Zobaczy jak się to cierpi, zobaczywszy jak się kocha. Tak blade i nieme bóztwa Indyjskie, wymagające krwawej ofiary, nieporuszone patrzą spokojnie przed siebie oczami wykutemi z chłodnych dyamentów, gdy tymczasem wierni rzucają im pod stopy strzępy drgającego jeszcze ciała.
„Taką jest kobieta, którą wziąłeś za żonę, biedny przyjacielu. Ty sam rozwinąłeś bezwiednie jej wrodzoną zmysłowość; sam najnaiwniej wydałeś na pożądliwe spojrzenia, które nigdy znać ich nie powinny, skarby jej wdzięków tajemnych; sam ją uwieczniłeś i zgubiłeś wcześniej nieco. Uwielbienie twoje zadowolnić jej nie mogło. Przeszedłszy z rąk do rąk pod postacią bronzu i marmuru, za-