— Ty, powierzysz dziecko mojej siostrze, która wychowa je ze swojemi, aż do wieku, w którym będzie mogło stać się dla ciebie pociechą, i wyjedziesz do Florencyi lub do Rzymu, i będziesz tworzył arcydzieła, jak przystało wielkim artystom dotkniętym wielką boleścią. Będę ci towarzyszył, byś nie palnął sobie w łeb gdzie w kącie; a kiedy ci będzie potrzeba kobiety, zrobisz jak ja, zapłacisz za nią co warta, a to cię nie zrujnuje. Uleczywszy się, bo wyleczysz się z pewnością, powrócisz do grona tych, co cię prawdziwie kochają i cenią. No, rzecz skończona?
— Jak zechcesz.
— Przenocujesz u mnie. Pierwsza noc będzie najcięższa, ale będę przy tobie. Jutro po południu wyruszymy w podróż. Rzym, Florencya i Wenecya, czyż może być co piękniejszego w Sierpniu! A zresztą starajmy się nie myśleć o tem wszystkiem. Składajmy rzeczy.