Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/294

Ta strona została przepisana.
III.

Każdy z nas ma dosyć siły, powiedział pewien moralista, do zniesienia cierpień drugiego. Tej właśnie sile, a może i tajemnej przyjemności jaką się znajduje w pocieszaniu, Konstanty zawdzięczał werwę i humor, cechujące jego satyrę piękności i dosadny wizerunek Izy. Prawda najściślejsza od końca do końca, ale prawda gryząca mi ranę jak rozpalonem żelazem. Kauteryzacya taka była oczywiście najskuteczniejszym środkiem na moją chorobę, i gdybym się znajdował na miejscu mego dawnego kolegi, byłbym zapewne użył jej taksamo; niemniej wszakże wystawić łatwo ile taka operacyą musiała być bolesna. Nie krzyczałem wprawdzie, ale to jedynie dzięki wysiłkom woli, na które się zdobywałem z tajemną nadzieją, że w takiem pasowaniu się pęknie ukryta we mnie sprężyna, co dźwiga nadmierne to brzemię, że padnę spiorunowany. Nie mamy nawet pojęcia jak wiele mózg człowieczy przenieść zdoła!
W intercyzie ślubnej miałem zawarowaną właność majątkową. Na wszystko baczny mój notaryusz uparł się przy tym warunku. Wyniknie ztąd, dowodził korzyść oczywista dla swojej żony, której się zapewnia dowolne rozporządzenie owem bajecznem