dziesto ośmioletniego mogła powziąść dla nich najmniejsze choćby zachcenie.
Bo też w istocie, najmłodszy z pomiędzy owych szczęśliwych wybrańców miał lat czterdzieści sześć najstarszy sześćdziesiąt. Dla tej już przyczyny, każdy sądził się jedynym posiadaczem tych niezwykłych faworów, a wszyscy byli mniej lub więcej zakochani. Zresztą każdy z owych ludzi posiadał jakąś wartość osobistą, gdyż wskutek zasług jedynie było się przyjmowanym do tej żywej galeryi Kurcyusza. Iza gromadziła same znakomitości. Rozkosz dziwna zaiste, ale zawsze rozkosz dla kobiety o wyobraźni rozpasanej, słyszeć mówiących dokoła z uwielbieniem o jakim niezwykłym człowieku, a tymczasem módz powiedzieć sobie: „Już ja wiem jaki on, ten wielki człowiek. Widziałam go u nóg moich skromniutkiego, pokorniutkiego, bardzo mało pewnego siebie.“ Nie dość na tem. Iza sprawiała sobie niekiedy uciechę zgromadzenia nas wszystkich razem, w całym komplecie, u jednego stołu, u mnie. Wystawiasz pan sobie to wysoce dla niej interesujące widowisko? Wyobrażasz sobie mnie ufnego, promieniującego szczęściem swojem, prezydującego temu poufnemu kółku, gdy tymczasem Sergiusz, którego nie śmiała wprowadzić do mego domu, uwielbiał ją bardziej z daleka, przeklinając na zbyt szczęśliwego męża!
Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/311
Ta strona została przepisana.