Im bardziej zbliżaliśmy się do Rzymu tem śpieszniej mi było, tem więcej czułem zapału do pracy. Dotąd występowałem do walki ze współczesnymi jedynie, przewaga nad którymi nie była zbyt trudną, mianowicie w sztuce tak mało znanej i uprawianej jak rzeźba we Francji. Z wzorów sztuki starożytnej znałem i podziwiałem to tylko, co danem mi było widzieć w naszych muzeach, albo z reprodukcyj i odbitek. Z epoki odrodzenia widziałem i przejąłem o ile się zdarzyło to, co ją u nas charakteryzuje; to też w niektórych utworach moich widnieją wyraźne wpływy Jana Goujona, Germana Pilou, i całej tej francuskiej szkoły obejmującej Puget’a, obu Coustou’w i której oryginalność miejscowa zatraca się ostatecznie, podług mnie przynajmniej, wraz z Clodionem.
Byłem szczęśliwie uposażony. Wytrwałość i praca zespoliły się jeszcze we mnie z darami natury. Miałem tyle powodzenia, ile tylko można go pragnąc w Paryżu. Wolno mi było uważać się za pierwszorzędnego z współczesnych, a może nawet z przeszłych artystów, mianowicie zdala od owego punktu porównania jakim są Włochy.
Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/316
Ta strona została przepisana.
VI.