oczy dopatrzeć go nawet nie mogły wśród tych nieobjętych ogromów, po przez te imponujące szeregi. Malało, nikło. Jakiemże niesłychanem zuchwalstwem, jaką pychą bezprzykładną byłoby śmieć cierpieć w cieniu owego Kolizeum, gdzie tysiące ludzi, mężczyzn, kobiet, dzieci, wydanych na najstraszliwsze męczarnie, konało z uśmiechem na ustach i pieśnią wesela.
Napisałem do p. Ritz’a, dziękując mu za dobrą radę i donosząc o szczęśliwych ze wszech miar usposobieniu, w jakiem się czułem obecnie. Zapraszałem go by przybywał osiąść przy mnie. Tworzyłem plany, jak dwudziestoletni zapaleniec; nakoniec otwarcie i szczerze gotowałem się rozpocząć nowe życie.
Od rana do wieczora ja i Konstanty przebiegaliśmy miasto. Szedł ze mną wszędzie, żywo zajmował się wszystkiem, bylebym z mojej strony nie opierał się przechadzkom od piątej do szóstej codziennie po Pincio i w willi Borghese, gdzie o tej porze zbiera się śmietanka rzymskich piękności i dystyngowane chore, zjeżdżające się tu zewsząd na zimę, i by w łagodnym tutejszym klimacie nabrać sił do kilkoletniej jeszcze wegetacji. Konstanty był również zdania, że ojciec jego mógłby osiąść tu przy mnie wraz z córką i zięciem. P. de Niederfeld potrzebował by tylko zmienić poselstwo na poselsstwo, co z łatwością dałoby się uskutecznić. Konttanty załatwiłby to wszystko po przybyciu do
Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/320
Ta strona została przepisana.