czerpać. Wówczas, obdzielałem ich radami, nie już tylko odnośnie do wspólnej naszej sztuki, ale w sprawie prywatnego ich życia. Nie stawiąc się wprost za przykład, usiłowałem niemniej ustrzedz ich od sideł miłości, będącej jak powiadałem, groźnem niebezpieczeństwem dla artysty. Moje serce od trzech miesięcy nazbyt wezbrane, potrzebowało wylania. Instynktownie szukałem wzruszeń, obcych mym własnym cierpieniom, a w których mógłbym pogrążyć się cały. Zdawało mi się, że ulżywszy sercu i głowie ulżę zarazem, i odzyskam dawną władzę nad sobą. Byłbym chciał krzyczeć, płakać
rzucić się w czyje ramiona, i sądziłem, że następ nie potrafię wciągnąć pełnemi płucami to powietrze, którem wszyscy dokoła mnie tak lekko oddychali, a które mię dusiło. Pragnąłem zająć się żywo najdrobniejszemi szczegółami z życia mych nowych przyjaciół, mówić z nimi o ich matkach, o ich rodzinach; przyzywałem łzy, łez nie było, i gdy tak usiłowałem stać się dobrym nie mogąc już być wielkim, nagle pochwyciłem się na uczuciu nikczemnem i nizkiem, obcem mi dotąd zupełnie, Jeden z życzliwych mi młodych adeptów sztuki pokazał mi statuetką świeżo wykończoną, arcydzieło pod względem wdzięku i wykwintu, proporcyi i pozy. Znasz ją pan pewnie tak dobrze jak ja; to „Dziewczę z winogronami“ , który twórcy swemu zyskało wielką nagrodę (prix de Rome), i które na ostatniej wystawie rzeźby otrzymało tak jednogłośne a zasłużone uznanie.
Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/329
Ta strona została przepisana.