taka piękna! Prawda rozeszła się prędko, mimo kłamstw hrabiny i jej córki. Wszystkie porządne domy zamknęły się przed nimi, zostało im tylko towarzystwo mężczyzn. Mężczyźni to zawsze zyskają na tych katastrofach małżeńskich; trzymają też stronę kobiety póki ładna, albo póki się nie pożenią sami; wtedy okazują jakby jej nigdy nie znali. Trzeba było wynaleźć taki powód rozejścia się naszego, by cała wina przy mnie została: otóż ja to pierwszy porzuciłem ognisko domowe i uciekłem z kochanką do Włoch. „Najprzód przehulałem posag żony, przywłaszczyłem sobie nawet jej wyprawę, by nią tamtę obdarzyć; zresztą, choćbym sam nie wyjechał, i tak byłaby mię już porzuciła. Teraz mogła powiedzieć całą prawdę: używałem jej za model, naturalnie w sposób przymusowy, żądałem by moi uczniowie wykonywali z niej odlewy: tyle tylko zdołała wymóc na mnie bym ją sam odlewał. Odlewy te pokazywałem wszystkim i ściągałem do siebie wielkich panów, by z nich ciągnąć tajne a haniebne zyski. Spragniona była wiernym odwzorowaniem itd. itd.”
Taką mniej więcej była treść ostatnich listów Konstantego. Nie przytaczam tu więcej szczegółów. Z tego już wznieść łatwo o całym szeregu zarzutów i potwarzy. Słuchano wszystkich tych wieści, wierzono im, nie wierzono, i wreszcie zajęto się czym innym. Paryż niema czasu myśleć długo o jednej i tej samej rzeczy.
Dość że dzięki pojedynkowi, który się rozgłosił i świadectwu p. Ritza, nie ja potępiony zostałem.