Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/368

Ta strona została przepisana.
XVII.

Jakaż łagodna a zarazem silna filozofia! Jak umiejętnie, pół żartobliwie a pół surowo, zacne to serce usiłowało pogodzić mię z życiem, pracą, wdzięcznością poczuciem godności osobistej.
W odpowiedzi posłałem mu tylko te słowa:
„Kocham was z całej głębi mojej duszy. Do Mojżesza biorę się natychmiast.”
Kazałem sobie przynieść gipsowy odlew tego pysznego posągu, i jak pierwszy lepszy praktykant przystąpiłem do ociosywania marmurowej bryły.
Po dwóch tygodniach tej, czysto mechanicznej pracy, wymagającej tylko staranności i wprawy, począłem nieco przychodzić do siebie. Miałożby to być ocaleniem? Nareszcie, zdołam że zapomnieć? Och! ileż ślubów czyniłem wtedy w skrytości serca i ludziom i Bogu za spełnienie tego cudu! Kiedy nareszcie sylwetka wielkiego Hebrajczyka poczęła się z masy wyłaniać, gdy kloc nieforemny przybrał wyraźniejsze kontury, gdy całość życiem zadrgała, to aż niby zakrzyknąłem z radości. Oczywiście, byłem ocalony, by