Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/55

Ta strona została przepisana.
XII.

Ach! co do mnie nie żądałbym tyle. Niechby ojciec mój był sobie prostym wyrobnikiem ubogim i bylebym znał go tylko, to by mi wystarczyło! Jakżebym go był kochał, jakżebym się czuł szczęśliwym! Może miał jakiś powód niezaślubienia mojej matki, nie przyznania mię za syna. Byłby mi go powierzył, byłbym go zrozumiał, Czemuż nie uczynił tego? Czemu matka nigdy ml o nim nie wspomniała? Nie miałżem prawa do jakiegoś zwierzenia, wyjaśnienia, — usprawiedliwienia? Czemu przypisać jej skrytość? Zgryzocie czy godności własnej? Byłaż nadto występną, albo nadto dumną? A on, dlaczego milczał jeszcze uporniej? Czyliż sądził się wolnym od wszelkich względem mnie obowiązków? — Czyż matka nie miała prawa nic żądać od niego? Czy nie był pewnym swego ojcostwa? Czy nie wiedział nawet o mojem istnieniu? — Być może!
Tak to z przypuszczenia w przypuszczenie, dochodziłem wreszcie do wniosków najobelżywiej krzywdzących tę, co mię zrodziła, aż wreszcie przerażony tem, co mi się przypuszczalnie możliwem wydało, zdążyłem zaledwie przyzwać serce na pomoc obłąkanemu umysłu, i zawołać do siebie: