Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/72

Ta strona została przepisana.
XV.

Rekonwalescencya moja odbywała się w Marly, gdzie wraz z matką przepędziłem cały miesiąc. Wynajęła ona na wzgórzu, w pobliżu lasu, dwa pokoiki, okna których, jedno na wschód, drugie na południe obrócone, wychodziły na obszerne owocowe sady. Nie pragnęliśmy nic więcej, nic więcej zresztą matka mi dać nie mogła. Właściciel tego ubogiego domku był garncarzem i do pokoików naszych wchodziło się przez jego sklep.
Garncarz pozwolił mi swej gliny do lepienia bałwanów. Niebawem upodobałem sobie bardzo tę zabawkę, on zaś znajdował bałwany moje tak udatnemi, że powziął myśl szczęśliwą zachęcić mię do wykonania statuetki, na wzór małej figurki Najświętszej Panny, umieszczonej nad drzwiami kościółka. Tam tedy spędzałem dnie całe, otoczony gromadą wioskowej gawiedzi, przyglądającej mi się z uwielbieniem. Uwielbienie wprawdzie małej wagi, nie mniej wszakże zdwajało ono moją gorliwość. Szczere pochwały garncarza zdumionego taktem zamiłowaniem, uszczęśliwiały mię nad wyraz.
Skoro figurka była skończoną, pokazał ją proboszczowi i pomocnikowi mara, którzy również zachęcali mię obadwaj, nadto obiecał mi ją wypalić,