Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/80

Ta strona została przepisana.

— Ale odgaduję go z postawy.
— Zrobiłeś dobry wybór, moje dziecko. Staua jest kopią Zapaśnika, jednego z najpiękniejszych dzieł sztuki starożytnej. I masz racyą, — dorzucił z uśmiechem, — warta ona więcej od tych wszystkich... które są mojem dziełem.
Zawstydziłem się mocno. Popełniłem może niezręczność niepowetowaną? Lecz nie, szczera i trafna odpowiedź zjednała mi ostatecznie życzliwość artysty.
Tymczasem Konstanty z siostrę dokazywali swobodnie jak dwoje dzieciaków w tej olbrzymiej pracowni, gdzie jeździec wraz z koniem mógłby się pomieścić i przejeżdżać z łatwością. Brat gonił siostrę, chowając się za grupy, a gdy ją chwytał jak chłopca zapewne, wówczas słyszałem jak go strofowała tonem nawpół zagniewanym:
— Jesteś nabto szorstki. Nie będę więcej swawoliła z tobą.
I poprawiała sobie włosy przed zwierciadłem, one to bowiem zwykle ucierpiały.
Dano mi książki, rysunki do przeglądania; powoli wszakże dzień dłużyć mi się poczynał, i uczuwałam próżnię do koła. Posmutniałem. Naprzeciw tego dobrobytu, tego przepychu, tej szczęśliwej rodziny co nie była moją, po przez te wytworne ściany, widziałem matkę samotną, ze skromnym obiadkiem, którego z nią dzielić nie miałam. Snadź p. Ritz posiadać musiał głęboką znajomość serca ludzkiego, rzekł bowiem do mnie: