Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/82

Ta strona została przepisana.
XVII.

Znalazłem matkę samotną, jakem to był przewidział, nie spodziewającą się już moich odwiedzin i zajętą porządkowaniem papierów, rachunków, a nadewszystko listów. Największą część ich niszczyła. Skorzystała z chwili samotności, by się wypłakać do woli na widok tych pamiątek dni ubiegłych, co rozbudzone wydają krzyk z głębi kopert pożółkłych.
— I cóż, — zapytała, — byłeś dobrze przyjęty?
— Tak, mamo: odpowiedziałem.
Wówczas, poczęła mię o wszystko wypytywać; opowiedziałem jej cuda widziane, wydając się mimowoli z tajemnem przeczuciem przyszłego powołania.
— Wiesz że ci się w niczem sprzeciwiać nie będę. Jesteś rozsądny, widzisz nasze położenie. Możemy liczyć jedynie na siebie. Z chwilą gdy mi powiesz: „Takiem jest moje postanowienie*, będę cię wspierała. Radź się tedy własnych skłonności i postanawiaj, ja radzić ci nie potrafię, bom nieoświecona.
Tak rozmawiając z matką, machinalnie spoglądałem w koło po pokoju, i zdało mi się jakgdyby