Wówczas najprościej w świecie, i jak gdyby wykonywała rzecz bardzo zwyczajną, dziewczyna odpięła stanik, porozpinała mankiety, i gdy suknia opadła na ziemię, podniosła ją i położyła na krześle. Potem, zdjąwszy kołnierzyk, rozpostarła go na niej starannie, i rozwiązawszy sznurek od spódnicy, stanęła w koszuli tylko, boć naturalnie nie miała na sobie gorseta. Teraz usiadła, a założywszy prawą nogę na lewą, poczęła rozsznurowywać trzewik, w pozie, którą Prudier nadał jednej z najpiękniejszych swoich statuetek; następnie podciągała pończochy, i spuściwszy koszulę na ziemię, przestąpiła ją i bosą nogą odrzuciła po za siebie. Nakoniec wyprostowana, z głową nieco w tył przechyloną, i odgarniając obu rękami włosy, opadające jej na ramiona:
— Jak mam się upozować? — zapytała.
Zwróciłem się do p, Ritz’a, tak dla nabrania kontenansu, jak również dla zasięgnięcia jego zdania. Wyciągnięty na kanapie, od kilku minut nie spuszczał mnie z oczu.
— Wybierz sobie pozę — rzekł do mnie.
— Tę, którą panienka przed chwilą przybrała, — odpowiedziałem głosem niezbyt pewnym.
— Zgoda — rzekła krótko.
Ale Marietta opuściła już była ramiona.
— Chciej pani odgarnąć jeszcze włosy jak przed chwilą, — zwróciłem się do niej.
Spróbowała oddać ruch poprzedni, mniej jednak szczęśliwie.
Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/98
Ta strona została przepisana.