Strona:PL Dumas - Stuartowie.djvu/127

Ta strona została przepisana.

który sadząc że król już spać się położył, wszedł na wpół rozebrany.
— Johnie czy ty mię kochasz?
— Więcéj niż moich braci i matkę.
— Czy chcesz uczynić mi przysługę?
— Nawet z narażeniem życia.
— Słuchaj — John się przybliżył. — Zejdź do stajni, powiedz mastalerzowi Dick, aby ci oddał paczkę, którą ma dla mnie, i każ mu czekać nas w Czarnych Zaroślach z trzema osiodłanemi końmi; nadewszystko zaleć mu, aby wychodząc drzwi stajni zostawił otwarte.
John pojął natychmiast o co rzecz chodzi, i rzucając się na kolana przed księciem, uściskał jego rękę; następnie schodami służących poszedł do stajen. Dick, z którym Jakób umówił się, przekupiony już od miesiąca, oddał Johnowi dwa zupełne ubrania służących, i osiodławszy trzy konie, wsiadł na jednego, powiedział stra-