Strona:PL Dumas - Stuartowie.djvu/190

Ta strona została przepisana.

banda zbrojnych wpadła do kościoła, chcąc zamordować kapłana; co bezwątpienia byłoby nastąpiło, gdyby jałmużnik z St. André, chwyciwszy miecz nie był się rzucił w pośród napadających i kapłana, i gdyby tenże nie był się schronił za królowę, która powstając z powagą i mocą, rzekła: „Takiż to początek posłuszeństwa i uszanowania mojego ludu! jakiż będzie koniec? — Jeżeli mam wierzyć przeczuciu, smutny i okropny!“ Jednakże to pierwsze wzburzenie wskazało Marji drogę jakiéj się trzymać miała; ulegając przeto temu ostrzeżeniu, przyzwała w pomoc całego swojego rozsądku, i wszystkich darów ujarzmienia serc otrzymanych z nieba; łagodnością zjednała sobie zupełnie lud, a przychylnością, pozyskała wielkich panów. Tak więc, ilekroć obecną była na radzie, zajęta jakąś robotą kobiecą, znajdowała się tam nie dla dumnego narzucenia swoich zdań, lecz dla skromnego za-