Strona:PL Dumas - Stuartowie.djvu/225

Ta strona została przepisana.

czajnego za nią stać się musiało, i odwracając się z żywością, ujrzała męża z uśmiechem na ustach; lecz przerażająca jego bladość obudziła w niéj natychmiast myśl, iż coś okropnego ma się wydarzyć. W chwili, kiedy chciała zapytać go, co znaczyło to niespodziewane przybycie, usłyszała w sąsiedniej sali ciężkie stąpanie, zbliżające się ku zasłonie, która podnosząc się zwolna, ukazała lorda Ruthwen uzbrojonego od stóp do głowy, bladego jak widmo, z mieczem w dłoni.
— Czego chcesz milordzie? wykrzyknęła królowa, dla czego wchodzisz do moich komnat tak uzbrojony? Czyś w szaleństwie, i mamże cię żałować czy przebaczyć ci?
Ruthwen, nic nie odpowiadając, wyciągnął rękę ku Rizzio, z powolnością widziadła; a potem głosem przytłumionym rzekł: