Strona:PL Dumas - Stuartowie.djvu/286

Ta strona została przepisana.

towarzyszką i osładzała smutek niewoli tyle ile było w jéj mocy.
Ósmego dnia swojego więzienia w zamku, Marja usłyszała odgłos rogu, z téj strony brzegu, gdzie droga z Edymburga styka się z jeziorem. Pobiegła zaraz do okna swojego salonu, i spostrzegła kilkanaście osób czekających nad brzegiem, dopóki łódź całym pędem prująca powierzchnię wody, nie przypłynie ze swojemi dzielnemi czterema wioślarzami, aby ich przeprawić. Jednakże lubo było dziesięć do dwunastu osób, trzech tylko mężczyzn weszło do łodzi, która skierowała się ku zamkowi. Marja, dla któréj w obecnem jéj położeniu, wszystko było niespodziewanym i ważnym wypadkiem, wpatrywała się w nich z ciekawością, która wkrótce zmieniła się w obawę; albowiem zdawało jéj się, że poznawała dokładnie pomiędzy nimi lorda Lindsay, swojego największego nie-