Strona:PL Dumas - Stuartowie.djvu/292

Ta strona została przepisana.

Lindsay wszedł tak gwałtownie, że pchnąwszy drzwi, uderzył Marję Seyton o mur i lekko ją skaleczył w głowę, nie zważając na to bynajmniéj wszedł aż do drugiéj komnaty, a nie widząc nikogo:
— Cóż to! rzekł, czy niemożna widzieć lady Marji, czy jest u siebie czy w ogrodzie, trzebaż aby zawsze szlachetni lordowie czekali na nią w przedsionku? Oh! niech będzie ostrożna, bo jeżeli zapomina gdzie jest, do stu piorunów! my jéj to przypomniemy.
W téj chwili, otworzyły się drzwi od sypialni i królowa weszła.
Nigdy może Marja nie była piękniejszą, nigdy w jéj twarzy i postaci nie malowało się więcej spokojności i powagi królewskiéj, nawet w chwili kiedy z wysokości tronu, witała posłów Francji, Hiszpnnji i Anglji; bo nawet lord Lindsay, chociaż był