Strona:PL Dumas - Stuartowie.djvu/308

Ta strona została przepisana.

otrzymać mi to prośbą, czego wy groźbami nie mogliście otrzymać.
— Dobrze więc, pozostali, rzekł Lindsay; dajemy ci kwandrans czasu; lecz jeżeli za kwadrans nie zezwoli, niech się nie spodziewa litości, i już nie tylko jéj wolność zagrożoną będzie, ale i dni jéj życia zostaną policzone.
To mówiąc, wyszedł z lordem Ruthwen, i po schodach słychać było brzęk długiego miecza. Królowa ścigała ich oczyma, aż znikli; potem, jak gdyby tyle tylko miała siły, ile potrzebowała jéj duma obecnością ich podżegana, przechyliła się i upadła na stołek poręczowym głębokie wydając westchnienie. Wtedy Melvil zbliżył się do niéj, ugiął kolano, lecz Marja lekko go odepchnęła.
— Zostaw mię, Melvilu, rzekła, zostaw mię! Taki nieład panuje w mojém królestwie i w mojéj głowie, że nie mogę roz-