Strona:PL Dumas - Stuartowie.djvu/313

Ta strona została przepisana.

pisała wszystkie papiery jakie jéj przedstawią, zapewniając ją, że skoro tylko zostanie wolną i zaprotestuje przeciw tym wszystkim czynnościom, akta te nie będą miały żadnego znaczenia. Przez ten czas Melvil poszedł do okna i wrócił, Marja Seyton klękła u nóg królowéj i prosiła jéj z kolei.
— I ty także, Marjo, mówiła królowa uśmiechając się, i ty także nakłaniasz mię do téj nikczemności. Bądź ostrożną, jestem kobietą, a lubo krew Stuartów we mnie płynie, przecież się lękam sztyletu w nocy, albo ukrytéj trucizny, jak węża, który się czołga cicho i tajemnie. Ah! nie nalegaj tak na mnie; bo gotowabym to uczynić: a moje sumienie mi powiada, że to by był postępek mnie niegodny.
— Nie pani, rzekł Melvil, to nie twoje sumienie, to duma tak przemawia; ale pamiętaj, że jak duma gubi duszę, może zgu-