Strona:PL Dumas - Stuartowie.djvu/348

Ta strona została przepisana.

że je uważacie za świętość w zasadach waszéj religji. Te słowa królowa pogardliwem przyjęła milczeniem.
Później odwróciwszy się do Marji Seyton rzekła:
— Pójdźmy do naszych komnat, zanadto czyniemy zaszczytu téj obiecała odpowiadając jéj. Potém stanąwszy na progu:
— Milady, mówiła, uwalniamy cię i wszystkich waszych, od obecności w godzinach naszych obiadów lub śniadań; wolimy raczéj, narazić się na otrucie, niż doznawać téj niewypowiedzianéj przykrości widzenia was dwukrotnego.

To mówiąc, weszła do swego mieszanina, zamknęła drzwi za sobą; albowiem tylko przy tych drzwiach jeszcze pozostawiono zasuwki wewnątrz.