Ta strona została przepisana.
dziecię skinieniem lub jakiem znakiem, potwierdzi jéj nadzieje. Nie widziała go wcale. Wieczorem zapytała światła i naliczyła dwadzieścia uderzeń. Nic więc jeszcze nie postanowiono.
Mimo tego, ściśle wykonywała dane jej polecenia. O godzinie dziewiątej ona i Marja Seyton ubierały się po męzku i tak ubrane czekały do północy. Po piętnastu dniach oczekiwania, w końcu kwietnia, po dziesiątem uderzeniu serca, światło ukazało się na nowo i dało jéj poznać że chwila wybawienia jéj niedaleka. Trzy dni upłynęło, a w znakach światła żadna nie zaszła odmiana.