Strona:PL Dumas - Stuartowie.djvu/371

Ta strona została przepisana.

żących ani biesiadników, i w krótce ujrzały się w izbie po za salą, podobnéj do téj, która ją poprzedzała! Tam, mały Douglas odebrał dzbanek od królowéj, koszyk z chlebem od Marji Seyton, oddał jednemu z służących, aby je zaniósł na stół żołnierzy, a sam wspólnie ze swemi towarzyszkami wyszedł na dziedziniec.
Przy załomie muru, spotkali patrol, który spokojnie około nich przeszedł; nowa odwaga wstąpiła w serce królowéj. Prócz tego, już doszli do miejsca, gdzie światło z okien nie dochodziło i ciemność sprzyjała dalszéj ucieczce. Idąc czas niejaki wzdłuż muru, mały Douglas stanął: przyszli do drzwi ogrodowych.
Tu, nastąpiła chwila strasznego oczekiwania i niespokojności; albowiem pomiędzy dzicsięcią albo dwunastą kluczami, potreba było znaleźć ten, który otwierał te drzwi. Królowa i Marja Sejton, przycisnęły