Strona:PL Dumas - Stuartowie.djvu/411

Ta strona została przepisana.

utraciła i nie spadła z konia, zeskoczył za swojego, prawie omdlały zsadził, a następnie zaniósł pod drzewo, gdzie chwilę była prawie jeżeli nie bez przytomności, to nie mówiąc ani słowa. Kiedy do zmysłów wróciła, ujrzała klęczącego u nóg swoich Douglasa, który co chwila zwracał głowę z niespokojnością na pole bitwy. Wystrzały artylerji rozlegały się coraz donośniéj i tak całą przestrzeń powlokły dymem, że niepodobna było nic dostrzedz, co się dzieje. Jednakże ponieważ ciągle, na wzgórzach Glasgowa, widziano stojącą rezerwę, około tysiąca ludzi, przeto można było się domyśleć, że rejent niepotrzebował całych swoich sił w boju. Smutna przepowiednia dla sprawy królowéj. Nagle uczuła Marja, że ramię na którém była oparta, zadrgnęło gwałtownie.
— Cóż to jest Douglasie! zapytała, wsta-