drogę, którą miał się-udać na przeznaczone mu miejsce.
Kościół klasztoru otwarty już był dla pobożnych. Ponieważ panny Augustyjanki w Chinon słynęły słusznie w okolicy z pięknych głosów, nabożeństwo było zawsze licznie uczęszczane. Roger znalazł sobie dobre miejsce na przodzie, o ile mógł najbliżéj kraty oddzielającéj chór od reszty kościoła.
Jego oczekiwanie nie było zawiedzione; wśród wszystkich tych dziewiczych głosów, które wznosiły się do nieba, odróżnił jeden tak słodki, tak dźwięczny, tak natchniony, że nie wątpił na chwilę, że to był głos Konstancyi. Od téj chwili starał się śledzić ten głos we wszystkich jego przejściach, nie tracąc go na chwilę z uwagi, wśród głosów jéj towarzyszek.
Cały czas trwania nabożeństwa, Roger przepędził w ciągłém zachwyceniu. Nie słyszał, a raczéj nie słuchał nigdy świętéj
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/108
Ta strona została skorygowana.