Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/115

Ta strona została skorygowana.

— Ah! mój Boże! — rzekła dobra ksieni, — czyś tylko go nie zgubił. Biédna mała jest smutną od czasu jak tu powróciła, i ten list byłby dla niéj wielką pociechą.
— Będę szukał, moja ciotko, — rzekł Roger, — musi być w moim mantelzaczku; lecz zresztą, jeżeli panna de Beuzerie jest smutną, trzeba jéj dać lalkę, gdyż zdaje mi się że to jest jeszcze dziecko.
— Patrzcie, jaki człowiek dojrzały! — odrzekła przełożona. — Właśnie téż mylisz się: panna de Beuzerie zmieniła się zupełnie od miesiąca. Nie wiém co jéj się przytrafiło podczas bytności u rodziców, lecz istotnie trudno ją poznać teraz.
— Widziałem ją, — rzekł Roger, — w Anguilhem, nie ma temu jak ośm lub dziewięć dni, i przyznam się, moja ciotko, że nie dostrzegłem bynajmniéj tego o czém mówisz.
— A więc, idź poszukaj listu, — rzekła