Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/116

Ta strona została skorygowana.

dobra ksieni, — tymczasem zawołam tu Konstancyją, — wtedy sam najlepiéj będziesz mógł sądzić.
— Chętnie, — rzekł Roger nachylając się dla podniesienia serwety, gdyż obawiał się, aby rumieniec, który mu na twarz wystąpił, nie zdradził go w oczach jego ciotki: — chętnie, moja ciotko; lecz — dodał z wysileniem, — po śniadaniu, jeżeli pozwolisz.
— Dobrze, dobrze, jédz moje dziecko, jédz spokojnie. W twoim wieku jestto ważne zatrudnienie, znam ja to; lecz proszę cię, staraj się wynaléść ten list, gdyż jeżeliby zginął, biédne dziecko byłoby w rozpaczy, jestem pewna.
— O! znajdę, moja ciotko. Bądź spokojną, przypominam sobie teraz gdziem go położył.
— Uspokajasz mię, — rzekła ksieni. — Ja bo tak kocham moje lube wychowanki!
— A więc, moja ciotko, — odrzekł Ro-