Dzień nastał bez przyniesienia żadnéj zmiany w położeniu statku; wody Loary nie wzniosły się ani na cal jeden, Wprawdzie właściciel sprowadził z pobliskiéj wioski ośm koni, które z dawnemi czterema stanowiły ogół dwunastu koni; lecz pomimo wspólnych usiłowań biédnych zwierząt i razów bicza, których im nie szczędził przewoźnik, statek nie ruszał się z miejsca. Dwie lub trzy godziny przeszły na tych bezowocnych usiłowaniach.
Roger gryzł palce z niecierpliwości, i nie pojmował obojętności podróżnych, którzy z flegmą rozprawiali o wypadku, który jego do wściekłości przyprowadzał, podając środki jedne od drugich nierozsądniejsze, i którzy zresztą zdawali się zdecydowani pozostać na statku, aż póki jaki cud nie poruszy ich z miejsca. Widocznie miał do czynienia z ludźmi nawykłemi do podróżowania Loarą i tém samém oswojonemi z podobnemi wypadkami.
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/152
Ta strona została skorygowana.