Roger udał się do właściciela statku, i oznajmił mu, że jeżeli za pół godziny nie wyruszą, wskoczy w rzekę i wpław dostanie się do brzegu. Właściciel, który jadł właśnie śniadanie, wysłuchał z zimną krwią skargi Rogera i zapytał go, czy zapłacił za przewóz; Roger pokazał mu kwit; wówczas właściciel oświadczył mu, że jest panem swojéj woli i może oddalić się kiedy mu się podoba.
Roger miał wielką ochotę udusić właściciela; jednakże pojął, że to morderstwo zawikłałoby tylko jego położenie, powściągnął się przeto i wszedł na pokład. Tam byłby niewątpliwie wykonał zamiar o którym wspomniał, rzucenia się wpław w rzekę, lecz spostrzegł kilka łodzi odpływających od brzegu i zbliżających się do statku. Byli to krajowcy, którzy na wzór dzikich Oceanii, ofiarowali żywność rozmaitego rodzaju, tym nowym rozbitkom.
Roger zakupił ładunek całego czółna,
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/153
Ta strona została skorygowana.