pod warunkiem, że to czółno zawiezie go natychmiast na brzeg; wskoczył więc weń natychmiast i wkrótce dostał się do brzegu naprzeciwko miasteczka Luynes. Wysiadłszy z czółna, ruszył niezwłocznie w dalszą drogę, i przybył o siódméj wieczorem do Langeais, gdzie, z obawy zabłądzenia, noc przepędził.
Nazajutrz o świcie, wypytawszy się dobrze o drogę, Roger wyruszył daléj, i szedł tak dobrze, że odpocząwszy raz tylko w Saint-Benoit, o drugiéj godzinie ujrzał wreszcie wieże i dzwonnice tyle pożądanego miasteczka. Zamiast jednak podwoić odwagę, widok ten prawie przestraszył Rogera, zatrzymał się na chwilę drżący i z rękoma wspartemi na piersi, jak gdyby chciał powściągnąć bicia swojego serca; nareszcie, odzyskał odwagę, i, wstydząc się zapewnie swojéj słabości, podwoić kroku i w kwadrans znajdował się w Chinon.
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/154
Ta strona została skorygowana.