Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/155

Ta strona została skorygowana.

Wówczas bliskość niebezpieczeństwa dodała sił kawalerowi: poszedł prosto ku klasztorowi, zadzwonił bez wahania się u drzwi, i wytrzymując z wielką spokojnością badawczy wzrok furtyjanki:
— Moja siostro, — rzekł do niéj, — macie, zdaje mi się, w waszym klasztorze, pannę Herminiją de Narsey?
— Tak, mój bracie, — odrzekła furtyjanka; — czego chcesz od niéj?
— Mam list od jéj brata, pana Henryka. Czy nie byłabyś łaskawa oddać go jéj, pokazawszy go wprzód, rozumie się, waszéj czcigodnéj przełożonéj?
— Z największą chęcią, — odrzekła furtyjanka. — Niestety! biédna panienka... ten list sprawi jéj wielką radość, zwłaszcza teraz, gdy jest tak zmartwioną.
— Zmartwioną... a to czém? — zapytał Roger z niespokojnością.