Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/16

Ta strona została skorygowana.

rze domu; była sala broni, zwykle owocarnia lub mléczarnia; wreszcie kaplica, którą był zazwyczaj kościołek najbliższéj wsi, oddalonéj na godzinę drogi.
Jednakże wszystkie te osady szlacheckie byłyby gniazdami szczęścia, gdyby ich mieszkańcy nie czuli się poniżonemi, uznając się za nieszczęśliwych. Prawda, że ich próżność była pokryta nieukontentowaniem; że zbyt biédni, ażeby mogli udać się do Wersalu, mówili głośno, że co chwila czyniono im zapomogi, które odrzucali. Ponieważ zaś wszyscy jedno utrzymywali, zmuszeni byli udawać, że sobie wzajemnie wierzą. Rozumie się, że cała ta mała oppozycyja nie przekraczała granic prowincyi, i od pięćdziesięciu lub sześćdziesięciu lat jak trwała, przechodząc od ojca do syna, nie doszła nigdy do uszu króla.
Zresztą, w tym małym zakątku ziemi, tworzącym część prowincyi, którą nazy-