Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/163

Ta strona została skorygowana.

nogami, że domy, mury, drzewa kręciły się około niego, i musiał wesprzeć się na ramieniu ojca. Baron również był widocznie wzruszony, co gdy dostrzegł Roger, starał się sam hamować swoję boleść.
Roger wszedł do tego kościoła, gdzie, rok temu, wchodził z sercem tak wesołém ciesząc się nadzieją, że rozróżni głos Konstancyi pomiędzy innemi głosami. Rok upłynął, a ten głos tak czysty, tak niewinny, tak dźwięczny, umilkł na zawsze.
Kawaler ukląkł na tém samém miejscu, na którém klęczał przed rokiem, i tam po raz piérwszy poczuwszy potrzebę modlenia się, jego dusza wzniosła się do tego drugiego świata, który spostrzegamy zawsze tylko przez zasłonę radości lub rozpaczy, którego nie pojmujemy jak tylko w najwyższéj radości lub gwałtownéj boleści.
Po skończonéj mszy, baron zaprowadził syna do przełożonéj; być może, że szano-