wała jéj prośbę; z swojéj strony, Roger pragnął tylko aby go zatrzymano; tym sposobem trzeba było okazać, aby się oboje porozumieli; tę okazyję sprowadził ks. Dubuquoi zapytując swojego ucznia, o któréj godzinie nazajutrz chciał odjechać. Roger zmięszał się i nie dał żadnéj odpowiedzi. Wtedy baronowa rzuciła mu się na szyję zapytując, czy istotnie nieodmienném jego postanowieniem było opuścić dom rodzicielski. Wówczas Roger nie mógł powściągnąć łez, i głosem uległym, pełnym hypokryzyi dla nas, którzy wiémy jaka przyczyna nim powodowała:
— Wszak jesteś pani moją matką, — rzekł, — i winienem ci uległość. Rozkazuj przeto, a będę ci posłusznym.
Baronowa wydała krzyk radości, i pobiegła opowiadać po całym domu, że jéj syn zostaje jeszcze na dłużéj, a może nawet wcale nie odjezie.
Roger oddalił się wieczorem o téj saméj
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/193
Ta strona została skorygowana.