używać kolan, że Marlborough pomiarkował iż źle z nim będzie. Wtedy podwoił usiłowań: lecz tą razą przyłączyły się ostrogi i szpicruzga; tak że koń zaczął rżyć z bolu i wyrzucać piane z pyska kłębami. Nareszcie, po dziesięciu minutach rozpaczliwéj walki, Marlborough uznał się zwyciężonym. Wówczas Roger objechał na nim kilka razy w około, jak w ujeżdżalni, najprzód kłusem, późniéj kurs-galopem, słowem zupełnie jak zwykł był ujeżdżać konie, ówczesny Franconi, sławny Laguérinière.
Nasi młodzi panowie spoglądali na to widowisko, najprzód z ciekawością, nareszcie z najpiękniejszą przyjemnością: margrabia de Cretté szczególniéj dumny był z zwycięztwa Rogera; przeto gdy Marlborough uspokoił się, zbliżył się do kawalera z powinszowaniami, do których przyłączyły się chórem pochwały reszty młodzieży.
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/265
Ta strona została skorygowana.