Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/274

Ta strona została skorygowana.

waną fortunę; zakaślnął przeto aby utaić westchnienie i odrzekł:
— Zgadłeś, margrabio; lecz ponieważ dwadzieścia jeden nie od razu może przyjść, wystawiam panu d’Herbigny trzysta luidorów na większość ok, w piérwszém rozdaniu, bez względu co mieć będziemy.
— Zgoda, — rzekł d’Herbigny.
Rozdano karty; nikt więcéj nie grał tą razą. Dwaj partenerzy odkryli grę: Roger miał dwadzieścia dziewięć, d’Herbigny trzydzieści.
Roger zarumienił się nieco, lecz nic więcéj.
— Oto są, twoje trzysta luidorów, wicehrabio, — rzekł uśmiechając się.
— Grasz bardzo bezinteresownie, panie d’Anguilhem, — odrzekł d’Herbigny kłaniając się.
— Przyjmij moje powinszowanie, kawalerze, — rzekł hrabia de Chatelux; — grasz jak prawdziwy szlachcic.