— I odemnie także, — rzekł baron de Tréville.
— I od nas, — rzekła reszta młodzieży.
Cretté wziął go za rękę i uścisnąwszy ją, rzekł mu do ucha:
— Bardzo dobrze; można poznać człowieka przy grze i w ogniu; postępuj zawsze tak, jakeś się znalazł przed chwilą, a za trzy miesiące, będziesz skończonym człowiekiem.
— Co tu pochwał, — pomyślał Roger wstając, zdaje się, że zrobiłem coś bardzo pięknego. — Lecz przechodząc od stołu gry do obiadu, wydał westchnienie, które o mało go nie udusiło.
Obiad był bardzo wesoły, margrabia Cretté i jego towarzysze, pili wiele i mieli pretensyją do uchodzenia za mocne głowy; lecz byli pod tym względem dziećmi, obok swojego współbiesiadnika. Roger z przedziwną zimną krwią zauważał, że szklanki były za małe i wino za słabe.
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/275
Ta strona została skorygowana.