Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/279

Ta strona została skorygowana.

zwłaszcza na błękitnéj sukni: Roger rano nie zwrócił na tę okoliczność uwagi, pojął ją dopiéro wieczorem; oburzył się przeto na zuchwałych dostrzegaczy i zaczął nienawidzieć ich w głębi serca: kawaler czuł że był śmiesznym w ich oczach.
Pan de Cretté nie stracił także widać ani słowa z ich szyderstw, gdyż siadając na konia:
— Jak téż, — rzekł, — ci Kollińscy są zuchwali i wyzywający?
Roger pojął, że żarty Węgrów zrozumiane były przez jego towarzyszy: bolało go to bardzo; lecz zmuszony był pokryć to milczeniem.
Przybywszy do Paryża, Roger podziękował uprzejmie margrabiemu za wszystkie jego grzeczności, prosił każdego z obecnéj młodzieży, o pozwolenie oddania mu wizyty, i przyjął na dzień następny zaproszenie na partyją gry w piłkę.
— Odejmij kokardę zieloną, — rzekł