Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/291

Ta strona została skorygowana.

— Co ci jest, kawalerze, — rzekł margrabia pół-głosem do Rogera, który zaczerwieniwszy się naprzód, zbladł teraz jak chusta, — zdawałoby się, że chcesz zasłabnąć.
— Nie, margrabio, lecz jestem nieco wzruszony.
— Czy to wzruszenie nie przeszkodzi bić się, jeżelibyśmy potrzebowali czwartego.
— Toby mi miało przeszkodzić bić się! — zawołał Roger, przypomniawszy sobie przestrogi swojego ojca; — gotów jestem bić się dziesięć razy, i przeciw dziesięciu osobom, jeżeliby wypadło. Lecz dzieje się we mnie cóś dziwnego, drżę: — z gniewu zapewnie.
Margrabia uśmiechnął się, usłyszawszy z jaką naiwnością kawaler tłómaczył swoje uczucia.
— Czy umiesz bić się na szpady? — zapytał go.