Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/319

Ta strona została skorygowana.

tego prowicyjonalistą; jestem przyjacielem pana margrabiego de Cretté, pana barona d’Herbigny, p. kawalera de Clos-Renand, i wczoraj, poczęstowałem trzema pchnięciami szpadą Węgra, głową wyższego od pana.
— I cóż to wszystko ma znaczyć?
— To ma znaczyć, — rzekł Roger, — że skoro mam szczęście spotykać pana, będę miał honor uczynić mu pewną propozycyją.
— Względem porozumienia się?
— Tak jest;, względem porozumienia się.
— Jakąż? mów pan.
— To jest; abyśmy odbyli spacer, za klasztor panien Sakramentek, i abyśmy, ze względu że sądy ludzkie są często wątpliwe, zdali roztrzygnięcie procesu na sąd Boski, jak czynili dawni rycerze.
Czyli po prostu, pojedynek mi pan pro-