Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/320

Ta strona została skorygowana.

ponujesz! — zawołał Indyjanin z pomarańczowego stając się blado-żółtym.
— Ten, który wyjdzie szczęśliwie z walki, — rzekł Roger, — otrzyma plac, i sprawa tém samém się umorzy.
— Sługa uniżony, — rzekł Idnyjanin wracając do karety. — Pewny jestem wygrania procesu, a nie wiém czybym ci co zrobił w pojedynku, mój panie; dajmy przeto temu pokój, poprzestańmy tą razą na sądzie ludzkim.
I Indyjanin wsiadłszy do karety i podnosiwszy wszystkie szyby u okien i drzwiczek, umknął galopem.
— Dalibóg, — rzekł Roger, — bardzo zabawny oryginał.
I udał się zapisać swoje nazwisko u p. Kollińskiego, który żył jeszcze, i u hrabiego de Górkanu, który miał się tak dobrze, jak tylko stan jego pozwalał.
Poczém poszedł odwiedzić margrabiego