Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/325

Ta strona została skorygowana.

się Pussetka. Panna Pussetka, poznawszy wice-hrabiego, którego kiedyś bardzo kochała, uśmiechnęła się czule.
— Moi państwo, — rzekł d’Herbigny, — cobyście powiedzieli, gdybym wam zaproponował małą kolacyjkę we troje? sądzę, żebyście się dobrze zabawili.
— Nie znam pana, — rzekł kwaśno Indyjanin, którego oko zżółkło zupełnie, — i nie zwykłem jadać z nieznajomemi.
— Ta pani mię zna, i może panu powiedziéć, że należę do dobrego towarzystwa. Pussetko, moja kochana, — mówił daléj d’Herbigny, — bądź tak dobrą i zarekomenduj mię panu...
— Rekomenduję ci, pana wice-hrabiego d’Herbigny, — rzekła Pussetka śmiejąc się z impertynencyi swojego dawnego kochanka.
— Aha!... d’Herbigny?... — rzekł Indyjanin, — przypominam sobie to nazwisko. Jesteś pan przyjacielem d’Anguilhem’a,