Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/33

Ta strona została skorygowana.

rystu talarami dochodu, jak był jego ojciec. Była to smutna ostateczność.
Jednak, na tym pochmurnym horyzoncie, błyszczała nieznacznie mała gwiazda, która rzucała niekiedy na dom d’Anguilhem przelotnym promieniem swojego znikomego światła. Tą opiekuńczą konstellacyją było dziedzictwo, jeżeli nie prawdopobne, to przynajmniéj przypuszczalne po wice-hrabi de Bouzenois, krewnym barona, kapitanie fregaty, prawdziwym wilku morskim, który odbył wszystkie wyprawy pod Janem Bart.
Jego to wyobrażał ów portret, który błyszczał w salonie pomiędzy staremi portretami familijnemi.
Niekiedy mówiono w zamku o téj znakomitości współczesnéj, która przydała swój blask do znakomitości przeszłowiecznych, lecz mówiono o niéj z szczególną ostrożnością. Bo téż w istocie majątek ów był tak znaczny, nadzieja osiągnięcia