Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/336

Ta strona została skorygowana.

daléj człowiek z brodawkami, — czy nie jest kto ukryły w tym gabinecie, który spostrzegam za tą alkową.
— Nikt, mój panie, — odrzekł Roger, — i pozwól sobie powiedziéć, że zapytanie wydaje mi się osobliwszém.
— Nic jednak prostszego; mógłes pan być z kochanką lub przyjacielem, i przyjmując mnie, ukryć jedno albo drugie w tym gabinecie.
— Byłem sam, — rzekł kawaler, — i ten gabinet jest zupełnie pusty.
— Czy pozwolisz mi pan upewnić się o tém? — rzekł człowiek z brodawkami.
— Do pioruna, mój panie, dziwny jesteś że nie wierzysz mi na słowo.
— O! wierzę ci, panie kawalerze, — rzekł nieznajomy, przybliżając się drobnemi krokami do gabinetu; — wierzę ci; gdyż wiém, że jesteś człowiekiem honoru; lecz bez pańskiego pozwolenia lub wiedzy mógł się zakraść jaki ciekawiec...