Ta strona została skorygowana.
— Kto milczy, ten zezwala, panie kawalerze, — odrzekł pan Bouteau. — Dowiédz się pan tedy, że Sylwandira jest mojém jedyném dziecięciem i przyniesie mężowi trzy kroć sto tysięcy liwrów posagu.
Sylwandira uścisnęła rękę ojca na znak wdzięczności.
— Do pioruna! — rzekł Roger do siebie, — mógł jéj dać łatwo sześć kroć sto tysięcy, skoro pieniądze tak łatwo mu przychodzą.
— Kiedyż więc wesele, panie kawalerze? — rzekł pan Bouteau.
— Niech panna sama czas oznaczy, — rzekł, — i skoro się tylko zgadza...
Sylwandira ukłoniła się jeszcze raz nic nie mówiąc.
— Jest niemową! — zawołał Roger w mniemaniu, że znalazł istotną ułomność i niezdolny powściągnąć się od wynurzerzenia nowéj obawy.