Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/394

Ta strona została skorygowana.

Sylwaudira oddaliła się, zostawiając Rogera sam na sam z jego przyszłym teściem.
Ułożono, że małżeństwo miało się odbyć za dwa tygodnie.
Ukończywszy naradę, Roger pożegnał pana Bouteau i szedł ze schodów krokiem daleko lżejszym, niż gdy na nie wchodził.
W bramie zobaczył człowieka z brodawkami.
— Jakże, — rzekł ten do niego, — czyś pan zadowolony?
— Zadowolony do tego stopnia, — odrzekł Roger, — że jeżeli ostatni warunek spełni się tak samo jak dwa piérwsze, masz u mnie tysiąc luidorów, mój kochany.
— To tak, jakbym już je miał w kieszeni, — rzekł nieznajomy kłaniając się aż do ziemi.
Roger to usłyszał i wskoczył do karety nie dotknąwszy stopni.