Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/402

Ta strona została skorygowana.

jaciela od śmieszności, na jaką mogło go narazić jego małżeństwo. Prawda także, sześć kroć sto tysięcy liwrów panny Bouteau, sprawiły czarodziejski skutek.
Słowem, kolacyja była tak wesoła, że d’Anguilhem pomimo swoich kłopotów, rozweselił się sam przy wetach.
Roger pożegnał margrabiego po drugiéj po północy, naznaczając mu schadzkę w dniu następnym na godzinę jedenastą rano; nie chciał inaczéj objąć w posiadanie pałacu Bouzenois jak w towarzystwie swojego przyjaciela.
O naznaczonéj godzinie, margrabia był u Rogera; obadwaj wsiedli do karety i udali się na plac Ludwika-Wielkiego, i tą razą brama pałacu otworzyła się na oścież przed kawalerem. Od godziny officyjaliści sądowi czekali na niego mając odrywać pieczęcie.
Wszystko co mówił człowiek z brodawkami, było istotną prawdą; skrzynia była