Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/417

Ta strona została skorygowana.

Zresztą, oprócz doskonałéj piękności, którą Roger bardzo cenił, Sylwandira zdawała się posiadać wiele naiwności, wdzięku i cnoty. Jéj małżonek badał ją na wszystkie sposoby, lecz nigdy nie mógł dostredz żadnéj sprzeczności, żadnego kłamstwa: przeto pytał sam siebie ustawicznie, dla czego pan Bouteau używał tyle zachodów i ostrożności przy wydaniu za mąż córki, mając w niéj skarb tak nieoceniony.
— Cóż robiłaś u ojca, kochana przyjaciółko? — zapytał niekiedy Roger.
— Nudziłam się, — odpowiedziała Sylwandira.
— Czy nie przyjmował nikogo?
— O! i owszem, kilku starych radzców, kilku starych adwokatów, kilku takichże sędziów, wszystko ludzi bardzo nudnych.
— I więcéj nikogo?
— Ani żywéj duszy.
Wówczas Roger, obawiając się najprzód